Alpy to mekka narciarzy z całego świata, a okolice Garmish-Partenkirchen kojarzą się głównie fanom skoków narciarskich. Okazuje się jednak, że Polacy są wszędzie. Poznajcie Piotra Kopyściańskiego i Bawarskie Morsy. Sprawdźcie dlaczego sezon w Bawarii jest tak wyjątkowy.
Sezon morsowy w Polsce właśnie się kończy. Wasza grupa pokazała, że w innych miejscach na świecie sezon trwa jeszcze dłużej. Jak to się stało, że wylądowaliście w Bawarii?
Nasza grupa – Bawarskie Morsy, bo o nich tu mowa, kocha kąpiele w lodowatych wodach, a te mamy właśnie w Alpach. Na ich obszarze znajduje się pewna ilość lodowców, zaczynających się powyżej 2.5 tys. m.n.p.m, co tworzy wspaniały klimat do morsowania.
W tym roku pragniemy maksymalnie wydłużyć nasz sezon zimnolubny i postaramy się go w miarę możliwości, nawet zapętlić, chcąc uzyskać niekończący się sezon morsowania.
Na codzień pracujemy i mieszkamy na Bawarii, w Niemczech, co pozwala na częstsze, wspólne wyjazdy w Alpy i ten fakt nadał nazwę naszej grupie 🙂 Sąsiedztwo Austrii jest atutem, a nasze zamiłowanie do morsowania, pcha nas w jej piękne, górskie miejsca.
Inicjatorką naszego wspólnego grupowego morsowania jest moja żona Aleksandra. Często aktywnie organizuje nasze wyjazdy i dba o wiele szczegółów. Bardzo się cieszę z naszych wspólnych wyjazdów, ale czasami zostaje w domu ponieważ opiekuje się naszymi dziećmi, które nie są jeszcze przekonane do morsowania.
[slide-anything id=”1942″]
Od kiedy morsujecie i jak zaczęła się Wasza przygoda z lodowatymi kąpielami?
Ja osobiście zacząłem swoją przygodę z morsowaniem, wraz z moim starszym bratem, w czasie świąt Bożego Narodzenia w 2014 roku, a wprowadzający nas w ten piękny świat, był mors z Bolesławca.
Niedługo po tym wydarzeniu, dowiedzieliśmy się o ” Legnickich morsach” , gdyż z Legnicą obaj jesteśmy związani i morsowanie z tym „Klubem miłośników aktywnego wypoczynku”, zaczęliśmy jego w początkach 2015 roku.
Odległość między Bawarią a Legnicą jest znaczna, dlatego w chwilach temu dogodnych, wyruszałem w Alpy, każdorazowo wyszukując jezior i hartując w nich ciało, ucząc się go i poznając.
Aby szybciej znajdować niesamowite miejsca i ludzi, dołączyłem do polskiej grupy – ” Górskie włóczykije”. Z tą grupą zaczęliśmy pierwsze wspólne morsowania w górach, w 2018 roku, na krótko przed zlotem Morsów w Mielnie.
Przez tę grupę wspólnie się poznajemy i ugadujemy na kolejne morsowania, tworząc coraz większą liczbę osób, mających świadomość i chętnych aby sprawdzić, jak morsowanie wpływa na nasze samopoczucie i zdrowie.
Takim sposobem, na tegorocznym zlocie Morsów w Mielnie, podjęliśmy decyzję, aby nasza rozwijająca się grupa, której znaczenia jeszcze dobrze nie znają Austriacy i Niemcy, często dziwnie na nas spoglądający, kiedy morsujemy, czy szykujemy w lodzie przerębel, nosiła nazwę „Bawarskie Morsy” 🙂
Morsowanie może też być świetną okazją do zwiedzania różnych miejsc. Gdzie zdarzało Wam się jeszcze morsować?
Nasze warunki, w których żyjemy, sprowadzają do nas sposobności, aby zwiedzać i poznawać zakamarki otaczającego nas świata, a w chwili obecnej koncentrujemy się na naszym kontynencie, wprawiającym nas ciągle w zachwyt. Wybieramy do morsowania miejsca, w które warto wybrać się zimą, jak i latem, zostawiając w nas niedosyt, podczas opuszczania ich.
Morsowanie w Alpensee, na wysokości 814 m.n.p.m , w połączeniu z wędrówką przy zamku Neuschwanstein, wprowadza nas w bajkowy nastrój. Natomiast morsowanie na przełęczy Passo Di Stelvio, łączącej Austrię, Włochy i Szwajcarię, na wysokości ok 2700 m.n.p.m, ściągającej rzesze turystów i rowerzystów do stworzonej ręką człowieka, jednej z najpiękniejszych serpentyn na jej szczyt, zapiera dech w piersiach, już podczas samej podróży na górę. Z góry możemy wejść na lodowiec, po którym nawet w samym środku lata szusują narciarze.
Tak więc aktywne morsowanie w ciągu roku, pobudza chęć do poznawania takich miejsc i świata, który tu na ziemi, jest naszym rajem.
Przygody Piotra Kopyściańskiego i Bawarskich Morsów możecie śledzić na ich FB.