Zima większości ludzi kojarzy się z zimnem, przygnębieniem i tęsknotą za latem. Okazuje się, że są ludzie, którzy zimą są szczęśliwi i nie chodzi tu o miłośników narciarstwa. Wchodzą do lodowatej wody, a wychodzą z niej szczęśliwsi. Morsy potwierdzają, że hormon szczęścia ukryty jest w zimnej wodzie.
Kąpiel w zimnej wodzie – strach ma wielkie oczy
Lodowata kąpiel dla wielu osób kojarzy się z czymś szalonym i niebezpiecznym. Na sam widok robi się zimno i pojawiają się drgawki. Z morsami jest jednak inaczej. W czasopiśmie „Medical Hypothesis” greccy uczeni z Uniwersytetu w Janinie stwierdzili, że dzięki regularnemu kontaktowi z zimną wodą zwiększa się odporność. Co zauważono? Mors nie trzęsie się zimna. To za sprawą mechanizmów termoregulacji morsy nie reagują tak gwałtownie na zmiany temperatury na powierzchni ciała, tylko w jego głębi. Oprócz tego do skóry zaczyna dopływać mniej krwi, przez co krew się nie wychładza.
Raport Greków to potwierdzenie polskiego powiedzenia „zimna woda, zdrowia doda”. Regularne kąpiele w lodowatej wodzie obniżają poziom insuliny we krwi, poprawiają prawidłowe działanie układu odpornościowego, a także warte zauważenia jest to, że według statystyk morsy aż o 40% rzadziej zapadają na choroby górnych dróg oddechowych.
Hormon szczęścia zaklęty w zimnej wodzie
Wszyscy morsy jednym głosem powtarzają, że zanurzenie się w lodowatej wodzie powoduje u nich wyrzut endorfin, które powodują u nich uśmiech, szczęście i dobre samopoczucie. Okazuje się, że po wyjściu z wody wydziela się hormon beta endorfiny, który działa podobnie do morfiny i powoduje zmniejszenie m.in. bólu. Po morsowaniu czujemy się „błogo” jak po zażyciu narkotyków.
Źródło: Focus.pl